Czas nadgonić trochę tych moich codzienności. We wpisie o początkach kwarantanny wspomniałam, że robiąc zdjęcie bramy parku nie spodziewałam się, że za niedługo zostanie zamknięta. Jak wracam pamięcią do tamtego dnia.. nie wiem co spowodowało, że zrobiłam zdjęcie otwartej bramy, którą przechodziłam przecież od iluś miesięcy codziennie. Bo z Dziewczynką regularnie do parku chodziłyśmy na spacery. Czasem przed obiadkiem, czasem po.. ot, codzienność. Aż tu coś spowodowało, że idąc zrobić zdjęcia w parku, który był wtedy jeszcze otwarty (koniec marca) zrobiłam zdjęcie bramy.. W połowie kwietnia bramę i park zamknięto.. i codzienność jeszcze bardziej się rozmyła.
W pierwszych dniach gdy poszłam zobaczyć czy zamknięto park to zamknięcie było jakby symboliczne.. jakby ktoś bał się zrobić to „na dobre”.
Później brama już wyglądała tak..
Boczne wejścia też pozamykane.. otaśmowane.. taśmy stały się w tych dniach codziennością..
Park tylko dla ptaków i budzącej się do życia przyrody.. widok trochę piękny, trochę smutny.
I na koniec… coś co mnie zatkało gdy szłam robić zdjęcia. W porannym świetle. Magnolia. Kwiaty.. niby z okien mieszkania widać, że wszystko się budzi. Ale zobaczyć to w końcu na zewnątrz, „na żywo”.. Takie to symboliczne. Przyroda w najpiękniejszym wydaniu zamknięta za ogrodzeniem. Ludziom wstęp wzbroniony. Niech żyje..